Na początku przepraszam panów za pominięcie ale z racji na swoją płeć zwracam się do Pań:)
Łuszczyce mam już 20 lat (jak widać wcześnie mnie dopadła).Zawsze była mama, która smarowała itd.Teraz jestem na tyle duża, że potrafię sama ale jeżeli chodzi o skorę głowy to mi pomaga.Mam wspaniałego chłopaka, który wie o mojej chorobie i chyba akceptuję ją bardziej niż ja sama.Ale coraz częściej męczy mnie jedno...Nie jesteśmy już dziećmi myślimy o wspólnej przyszłości, której ja bardzo chce. Ale co z tym smarowaniem?Jak to będzie wygladało?Nie wszystke maści są bezzapachowe...
I tu moje pytanie właśnie do kobiet, które już mają mężów:)Jak Wy sobie z tym radzicie?Jak to wygląda?Może to Wam wyda się głupie ale mnie to trochę męczy...Wydaje mi się, że już dorosłam na tyle,że potrafię jakoś zaakceptować tą ł. ale z drugiej strony właśnie nie wiem czy tak do końca...
Za rady, wypowiedzi w tej kwestii będę bardzo wdzięczna:)
Pozdrawiam:)
Ania:) poruszyłaś b. ważny temat , niby wydaje , że kazda(y) z nas zaakceptował ta naszą chorobe , wie co i jak , ale jednak przy blizszym kontakcie z kims bliskim jest to jednak dla nas klopotliwe , przynajmniej bylo dla mnie. Gdy poznalam mojego męża nie mialam żadnych zmian na skórze, tylko na głowie i to też sporadycznie , dopiero w zeszłym roku tak mnie wysypalo że ja sama straciłam glowe , ale zrozumiałam , pogodzilam sie z tym , nie ukrywam , że duzo pomoglo mi wlasnie kontakt, niby tylko na kompie ale z ludzmi chorymi na ł, zaakceptowalam ta chorobę i postanowiłam że sie nie poddam , ale jednak mimo zapewnień mojego partnera , że jemu to nie przeszkadza i ze kocha mnie taka jaka jestem , czułam , w srodku że jednak nie tak do końca pogodzilam sie ze moim wygladem , poprostu wstydzilam sie go jednak.
Czuję się dokładnie tak samo jak Ty Ewo, mimo iż mój mąż ciągle mnie utwierdza w tym że moja choroba nie ma dla niego znaczenia, ja ciągle nie potrafię do końca zaakceptować stanu mojej skóry. Ja również przez prawie 6 lat miałam tylko niewielką plamę na głowie i nie odczuwałam tak naprawdę dyskomfortu z powodu ł. , dwa lata temu wysypało mnie na dobre i od tej pory próbuję sobie jakoś radzić z różnym skutkiem.
Aniu ja staram się łączyć maści o ostrych i niezbyt przyjemnych zapachach np: delatar z balsamami zapachowymi, najczęściej używane przeze mnie to z Avonu pielęgnacyjny balsam do ciała Kakao i kwiat lotosu lub wanilia. Najpierw smaruję maścią czekam 15-20 minut i na to balsam no i jeszcze kilka kropli perfum i jest naprawdę OK.
Z własnego doświadczenia wiem, że same potrafimy zaakceptować łuszczycę bo po prostu nie mamy wyboru... ale gdy tylko pojawi się ktoś z "zewnątrz", kto staje się nam bliski i nie choruje na nią, nie potrafimy go "wprowadzić" i oswoić się z nową osobą. Bo skoro same potrafimy z tym żyć to dlaczego najbliższe nam osoby miałyby nie potrafić, hm? Im jest łatwiej , jeśli tylko same tego nie utrudniamy swoimi wątpliwościami w akceptowanie tego jakimi jesteśmy...
Co do smarowania, to nie obawiaj się nieprzyjemnych zapachów. Jeśli jest taka konieczność to używaj choćby najbardziej śmierdzących środków. Myślę, że i ty i twój partner będziecie najbardziej zadowoleni jak ich używanie da efekty. Bo czyż nie najważniejszy jest spokój psychiczny? Ty będziesz zadowolona, że jesteś "czysta" i on również, a na dodatek będzie szczęśliwy iż ma w tym swój udział
Dziękuję za rady:)Napewno z nich skorzystam!Juz sama odkryłam jeden balsam z Avonu o bardzo silnym zapachu, który nawet niemiło pachnące maści potrafi przyćmić z powodzeniem:)
Mnie też się wydaje, że ta akceptacja samej siebie jest tu bardzo ważna...Ale czasami to jest ponad moje siły;/Staram się jak mogę i mam nadzieję,że w tym wytrwam!
Tak mówiąc szczerze to wasze wypowiedzi podniosły mnie na duchu:)
Pozdrawiam cieplutko
i szczęśliwego Nowego Roku życzę:)
Mój chłopak wie o Ł i bardzo mi pomaga Jak trzeba to smaruje, nie pozwala mi sie drapać, wygania do lekarza Czasami nawet jak ejstem wysmarowana maścią to moge sie przytulic - jemu to nie przeszkadza
Kucka to masz szczeście , wiekaszosc z nas kobiet tu obecnych jak nie trudno zauwazyc ma takich partnerów co pomagaja w smarowaniu i utwierdzaja nas w przekonaniu , ze to nic , ze to tylko choroba i kochaja nas takie jakie jestesmy , ale jest cos takiego , że w dobie czasów gdzie liczy sie wyglad i piekno , gdzie na kazdym kroku widzimy piekne , uśmiechniete modelki, ze skorą swieżą i czystą , że mamy obawy i stresujemy sie , ja osobiscie jak napisałam wczesniej mam takie odczucie , czasem , że poprostu sie wstydzę , teraz tj. wstydziłam sie bo jak narazie to jestem czysta, najczęściej podczas zbliżeń intymnych , dlatego tak ważne jest podejście psychiczne do tego paskudztwa. ........sorki za może nie składne pisanie ale nigdy nie umiałam ładnie pisać , pozdrowka
to jest właśnie problem : bombardują nas z kazdej strony piękne modelki, nieskazitelna skóra, kult pięknego ciała... a ja w wiecznej depresji, pozasłaniana, wściekła, wiecznie zrezygnowana i rezygnująca z wielu rzeczy w życiu...czasami zastanawiam się jak On to wytrzymuje?!
To ja mam jakiś zryty beret bo nigdy nie interesowały mnie modelki, moda itd Wychodze z założenia ze coś może być MEGA MODNE lub MEGA PIĘKNE ale jak mi sie to nie podoba to za chiny tego nie założe bądz nie kupie Jestem i czuje sie sobą tylko wtedy jak zyje według moich zasad a nie tych narzuconych gdzieś ze swiata
Ewciu nieprawda, że kocha to i dlatego akceptuje. Ja otrzymałam w spadku łuszczycę w wieku dziecięcym, więc nie miałam wyboru. Musiałam zaakceptowac siebie, fakt, że choruję, ze jestem biedronką. Mnie chyba było lżej niż Wam bo nigdy przed nikim nie ukrywałam swojej choroby. Jeśli ktoś zapytał co to jest to oczywiście odpowiadałam. podobnie było z moim mężem. Na samym początku jak zaczęliśmy chodzić ze sobą poinformowałam go (i to nawet dość oficjalnie) o swojej chorobie i o tym co go może czekać w przyszłości jeśli się ze mną zwiąże. A on przyjął mnie z całym moim dobytkiem Jestem szczęśliwą mężatką 7 lat. Z mężem jesteśmy razem 11 i powiem Wam, że mimo, że mam kropeczki tu i tam... to faceci nie zwracają na to uwagi. Uwielbiam tańczyć, bawić się i jestem zawsze uśmiechnięta a do tego mam niesamowite gadane (co widać po tym poście) i koledzy męża często mówią że (nie chwalę się) mój mąż ma szczęście . Niejeden zamienił by swoją żonę na mnie ( chociaż wiedzą, że choruję) . Im to poprostu nie przeszkadza. Uważam, że temu komu nie podobam się nie musi na mnie patrzeć i tyle. A faceci to wzrokowcy ale raczej liczy się u nich rozmiar stanika , wielkość tyłeczka i ostry język a nie jakieś tam krostki, plamki itp.
Kucka gratuluję samopoczucia! mnie nie chodzi o to by gonić za mega modą czy urodą, bo mnie to wisi generalnie! przeszkadza mi moja ł. i to jak inni na mnie patrzą i mnie odbierają! jestem przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu być może przesadnie i ciągle wydaje mi się że ktoś na mnie dziwnie spogląda i mnie ocenia. Taka już jestem, ciężko mi pisać i mówić o tym co tak naprawdę czuję... A mój biedny facet musi znosić moje zmienne nastroje, wybuchy i deprechy! mam chyba ciężki charakterek! ale podświadomie boję się, że kiedyś mnie zostawi dla jakieś gładkolicej...życie jest okrutne niestety!
Frida uwielbiam cie za to co napisałas a mi chodziło o to że czesto faceci właśnie patrza na wygląd w sensie ubioru (krótkie spodniczki kozaczki i te sprawy) a potem dopiero odkrywaja skóre
Aga, troche więcej wiary w siebie i w miłość Zakompleksiona troszke jestes i z tego wynikaja twoje problemy, bynajmnije tak mi sie wydaje Mam nadzieje ze sie nie obrazisz za tą moją szczerość Zawsze wale prosto z mostu
Kucka... nie chodzi o modę w sensie ubioru , chodzi mi oto , że na kazdym kroku widac piekne modelki z super nieskazitelną, gładką skórą , takie czasy, że mamy tzw. "kult ciała", każda z nas zaakceptowała swoja chorobe , to napewno, jedne w wiekszym stopniu inne w mniejszym , ale zawsze będzie ta niepewnosć podswiadoma, Ty sama nawet o tym mozesz nie wiedzieć. Frida...ja borykam sie z tym paskudztwem juz prawie 18 lat, jestem po slubie juz 15 lat , raz jest dobrze , raz gorzej, maz wie o tym , nie ukrywałam tego przed nim , zaakceptowalam to, wiem , że moj maż też, nie chwalac sie tez często słysze że małżonek ma szczęście bo ma taka fajna babke u swojego boku, ale mam czasem takie mysli, że mysle sobie dlaczego ja , dlaczego akurat mnie to dopadlo, i jest ta niepewność ( chociaz nigdy nie mialam powodu tak mysleć) . podtrzymuje swoje zdanie "faceci to wzrokowcy" , patrza na owszem piersi, tyłeczek ale tez na cialo , figure.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum