Co Ty opowiadasz Co za... Ja nie wiem... Brak kompetencji? Brak empatii? Głupota? Okrucieństwo? Brak słów...
Na gadania i wytykania nie zamykaj się i nie chowaj, tylko tłumacz co i jak. Że nie zarażasz niczym, że genetyczne. Naprawdę idź do tego szpitala, poznaj kogoś, kto ma taki sam problem, pogadaj, jak ludzie sobie z tym radzą. Jak ktoś nie chce słuchać tłumaczenia, a uważa chorobę za coś zabawnego czy zasługującego na napiętnowanie, to sam o sobie świadczy, jest po prostu tłukiem i na to już nic nie poradzisz i w zasadzie nie powinno Cię to obchodzić
Do "za późno" to Ty masz pewnie jeszcze trochę czasu, bez stresu.
Ja też jedyna w rodzinie. Podobno, ktoś od babci w rodzinie coś tam na skórze miał, ale kto by tam w tych czasach po lekarzach latał, jak jedna wojna, druga wojna... Dlatego nie wiem co to było. Podejrzewam, że właśnie ł. I to nie w prostej linii odziedziczyłam, bo to był babci wujek? Nie pamiętam już, niestety nie mogę z nią już o tym porozmawiać. No ale wskazuje to na przenoszenie tej choroby po jakichś dziwnych i odległych liniach, długo się to to diabelstwo trzyma
Nie powiem Ci, że wyrośniesz z załamek. Nie powiem, że "oni wydorośleją i przestaną zwracać na to uwagę" bo to nie jest prawda. Jak człowiek rodzi się głupcem, to głupcem umiera. Jedyne, co możesz zrobić, to przepracować wszystko sama ze sobą, albo ze specjalistą, jeśli poczujesz, że sobie nie radzisz. To w Twojej głowie jest akceptacja dla samej siebie, reszta głów nie ważna. A jak zaakceptujesz siebie, innym może przyjść to łatwiej, co jest umileniem życia, ale nie koniecznością.
_________________ Nie bój się cieni. One świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło.
wiem wiem bardzo ciężko w to uwierzyć ale to nie jedyna taka sytuacja, zdarzają się dość ciężko gdy mam wysyp, ale z czasem staje sie odporniejsza, więc daje sobie jakoś radę. A jeśli chodzi o sytuacje z tą nauczycielką to na prawdę straszne jaja się zrobiły bo musiałam przynosić zaświadczenie że to nie jest zaraźliwe, tak jak już pisałam siedziałam w domu przez miesiąc, było ciężko ale dałam radę i sie nie poddałam. Na prawdę jest jakoś bardzo ciężko ale to staje sie na początku dziennym więc trzeba sobie jakoś radzić, jeszcze dużo życia przedemną. Tylko najgorsze jest to że jeśli przyjdą takie dni załamania to ja nawet nie wiem co się wtedy ze mną dzieje. Mam tylko kilku, garstkę znajomych którzy to akceptują więc się ich trzymam tylko chciałabym żeby rodzice byli przy mnie a nie mówili do mnie żebym się trzymała od nich z daleka bo ich jeszcze zarażę a oni nie chą mieć z tym syfem nic do czynienia, ale koniec końców cieszę się że mnie z domu nie wyrzucili bo kiedyś była taka rozmowa ale wiem że to nie uniknione i jak skończę szkołę to będę musiała to zrobić, ale dam sobię radę. Na razie nie ma co sie martwić
Wiesz, ja znam różne przeboje rodzicielsko-dziecięce, i mówię, że rodzice to nie wszystko w życiu. Można sobie radzić bez nich. To nie Twoja wina, że oni sobie nie radzą. Ty sobie poradzisz. Przyjdzie taki dzień, że oni będą potrzebowali Twojej pomocy... Zawsze to przychodzi. Wtedy, to od Twojego nastawienia będzie zależało wiele w ich życiu, to oni będą zależni i to oni będą mieli tego świadomość... Od Ciebie zależy, co z tym zrobisz. Życie toczy koło, wzajemne zależności się odwracają.
A garstka znajomych wystarczy. Jeśli są ok wobec Ciebie, to najważniejsze. Nigdy nie jest tak, że ktoś ma dziesiątki "przyjaciół". Lepiej jest mieć ich niewielu prawdziwych niż wielu fałszywych.
_________________ Nie bój się cieni. One świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło.
A jeśli nikt w rodzinie nigdy nie miał łuszczycy to skąd ja ją mogę mieć ?
Też nie znam przypadku choroby w rodzinie wcześniej
a na moją miał wpływ silny długotrwały stres
podczas silnych stresów nie jem więc i wyniszczenie organizmu w jakimś stopniu
taką samą sytuacje obserwuje u pozostałych osób w rodzinie
silny stres i depresje
więc kochana wycisz organizm np.lekami ziołowymi spojrzyj na świat innym okiem a i choroba nie będzie tak upierdliwa.
Stan stawów też się poprawi
Stres sam w sobie bardzo wyniszcza organizm powoduje też niższą samoocenę a to ma kluczowe znaczenie w naszym przypadku (łuszczyków)
_________________ Prawdziwa przyjaźń opiera się na tym,co jest dobre dla obydwu przyjaciół
basia ma racje chociaz z tego czytalam to nie na wszystkich stres tak dziala ale ogolnie osoby z luszczyca maja ten system nerwowy troszke slabszy wiec, a moze to wplyw faktu ze od momentu wystapienia luszczycy musimy walczyc z otoczeniem i sami ze soba - nie do konca wiem - wiem ze trzeba wypracowac sobie akceptacje siebie co niestety nie jest latwe ale da sie na mnie sytuacje stresowe szczegolnie dlugotrwale tez bardzo zle dzialaja... ale zyje i pani ł jakos nie dreczy mnie juz od wielu lat zbyt mocno
_________________ kot tez czlowiek, tylko ma ogon, futerko i jest madrzejszy...
no tak tylko łuszczyca przez coś musiała się pojawić, a może gdyby zlikwidować ten problem to udało by się wyleczyć ehh marzeniami zawsze warto żyć i mieć nadzieję że się uda ..
Wyleczyć to dużo powiedziane, zaleczyć co najwyżej. Niestety nie znamy tak do końca przyczyn tej choroby... Nie wiemy jak sobie z nią poradzić do końca, co najwyżej radzić doraźnie.
_________________ Nie bój się cieni. One świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum