Witam. Piszę bo potrzebuję sie po prostu wygadac... a nikt mnie chyba tak dobrze nie zrozumie jak Wy drodzy forumowicze. Otóż chodzi o to że od pewnego czasu spotykam na swojej drodze ludzi bynajmniej bardzo nietolerancyjnych i boli mnie to jak cholera. Choruję na tę przeklęta chorobę od 7 lat ale zawsze miałam do tego dystans a teraz stałam się bardzo wrażliwa na ten temat.
Pierwszy raz przykrośc mnie spotkała u lekarza konkretniej byłam na badaniu EEG głowy Pani podeszła do mnie chcąc mi przypiac elektrody odgarnęła włosy i odskoczyła odemnie jak oparzona powiedziała że grzybicę się leczy i kazła TO wyleczyc i wtedy przyjśc a ni8 ludzi zarażac nie chciała mnie słuchac że to żadna grzybica tylko łuszczyca. Kolejna przykra sutuacja miała miejsce na RTG kręgosłupa gdzie musiałam się rozebrac do pasa a miałam mocny wysiew na brzuchu, w gabinecie było 5 Pań radiolog ale każda się bała do mnie podejśc w końcu jedna się odważyła ale z ogromnym dystansem. I to ma byc służba zdrowia?? Gdzie oni8 się uczyli swojego zawodu?! Mojemu chłopakaowi też ludzie dogryzają mówiąc że go podziwiaj że się odważył na związek z taką kobietą... Taką to znaczy jaką?? Czy ja jestem jakaś wybrakowana to nie moja wina że mam tę chorobę. Choc faceta mam wspaniałego bo na każdym kroku zapewnia mnie że jemu to w ogóle nie przeszkadza. Ostatnio na brodzie zaczęły mu wyskakiwac jakieś podejrzane plamy to już ludzie komentowali że pewnie go zaraziłam. Niby nieważne jest co ludzie gadają ale tro jedna jest przykre i bardzo boli... Dlaczego ludzie bywają tak okrutni i odrazu im się wydaje że skoro ktoś ma jakieś zmiany na skórze to odrazu ma jakąś zaraźliwą chorobę. Nie mam nikogo w swoim otoczeniu kto również miałby łuszczycę to też nikt mnie do końca nie rozumie mówiąc że przesadzam i jestem przewrażliwiona. Nawet moja dermatolog odmówiła mi zwolnienia z w-f (bo mam go w tym semestrze na studiach) mówiąc żebym nie przesadzała a na uczelni też mam kilkoro ludzi którzy podchodzą do mnie z dystansem i zwyczajnie się wstydzę przebierac przed w-fem. Drodzy forumowicze czy Wy również spotykacie się w jakiś sposób z taką nietolerancją i jak sobie z nią radzicie?? Bo ja sobie nie radzę i czuję że coraz bardziej zamykam się w sobie, czuję że ta choroba taje się dla mnie jakąś barierą...
Wiek: 45 Dołączył: 24 Mar 2012 Posty: 55 Skąd: Poznan
Wysłany: Sob Kwi 07, 2012 9:30 pm
Cześć Kinga.
Czasami ludzie potrafią być reagować prymitywnie,nie zastanawiając się jak ich zachownie może zaboleć człowieka który i tak czuje się źle z tym jak wygląda.Ja choruje krótko i dopiero ucze się stawiać temu czoła.
Spotykam się z z tymi zaniepokojonymi spojrzeniami najczęściej w pracy.
Szybko zauważyłem odwracać głowe,spuszczać wzrok itd.Tylko w domu czułem się swobodnie.
Zacząłem unikać ludzi,wybierałem takie prace żeby być samemu,zakupy robiła mi dziewczyna i praktycznie poza pracą nie wynurzałem się z domu.
W końcu stwierdziłem:DOSYĆ TEGO.
TO NIE NASZA WINA ŻE WYGLĄDAMY JAK WYGLĄDAMY.NIKT Z NAS SIÉ O TO NIE PROSIŁ.I JEŚLI KTOŚ POWINIEN SIĘ CZEGOŚ WSTYDZIC TO WŁAŚNIE CI LUDZIE KTÓRZY MENTALNIE STOJĄ NA POZIOMIE ŚREDNIOWIECZNYCH WIEŚNIAKÓW.
Nie wiem czy Ci to pomoże ale ja powtarzam sobie takie rzeczy w myślach do znudzenia.A jak ktoś dziwnie spojrzy to patrze mu w oczy wyzywająco aż odwróci wzrok.Chodze z podniesioną głową!Sróbuj Kinga.To niełatwe,ale jak Ty sama nie będziesz się akceptować i szanowac,to inni też nie będą.
A jak zmienisz swoje nastawienie wobec siebie samej,ludzie nie będa mogli cię ranić na każdym kroku.Bądź od nich silniejsza i mądrzejsza!
Głowa do góry i do przodu,a jak się komuś nie podoba to niech się p.......
hej kinga
z nietolerancja kazde z nas chyba sie spotykalo i za kazdym razem jest to sytuacja paskudna, boli taka postawa innych ludzi ale... wojtas ma racje - najmadrzej jest sie odwazyc i patrzec ludziom prosto w oczy i tlumaczyc ze luszczyca jest niezarazliwa - wiem ze to ciezko - ale potem otoczenie sie przyzwyczaja i jest latwiej nie daj sie i trzymaj sie
_________________ kot tez czlowiek, tylko ma ogon, futerko i jest madrzejszy...
tobie tez spokojnych usmiechnietych swiat kinga
na pewno jestes wrazliwsza ale to nie oznacza ze ludzie maja byc niemili...
fakt ze bedzie trzeba sie troszke uodpornic
_________________ kot tez czlowiek, tylko ma ogon, futerko i jest madrzejszy...
Wiek: 66 Dołączyła: 26 Maj 2009 Posty: 5953 Skąd: Zielona Góra
Wysłany: Nie Kwi 08, 2012 6:38 pm
Poczytałam spokojnie...i stwierdzam ze trafiłas na wyjatkowe kanalie i....brak profesjonalizmu.Absolutnie nie powinnas podwijac ogona i znikac tylko sprawe wyjasnic definitywnie i....u zwierzchników...dla innych biedronek juz szlak bedzie przetarty.
To od nas wiele zalezy,nie wszystko musza za nas zrobic inni ,czasem to my musimy zawalczyc,pokazac swiatu ze jestesmy i mamy takie samo prawo do zycia jak inni.....
Każdy z nas przechodzi przez piekło dojrzewania,strachu o przyszłosc,niemożnosc robienia tego co robią ludzie ktorzy maja nascie lat....ale musimy niestety szybciej niz inni brac sie w tzw.garsc i z nieporadnej panny przeistoczyc sie w wojownika.Nie jest to ani proste ani łatwe ale tylko wtedy gdy sprawy wezmiemy we własne rece bedziemy grac kartami tak jak chcemy a nie jak chce za nas los.Pozdrawiam serdecznie,życze siły i wytrwałosci oraz ufnosci ze swiat potrafi byc piekny...sciskam cieplutko
_________________ DUMNI PO ZWYCIĘSTWIE , WIERNI PO PORAŻCE Motto Falubazu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum