Prawdziwa milosc nie zwraca uwagi na kropeczki itp mój partner miał wielkie opory przed sprawami intymnymi tymbardziej ze był dosc mocno wysypany i tak co chwile o tym gadał ze na koncu bałam sie go zobaczyc bo myslałam ze zobacze nie wiadomo co wiec jak juz przyszło co do czego to musze wam powiedziec ze prawie zaczełam sie smiac co on oczywiscie odebrał jako dezaoprobate a ja poprostu cieszyłam sie ze patrze na niego i kocham go takim jakim jest i kocham kazda kropeczke na jego ciele choc on czasem w to nie wierzy
Witam!!!
ja łuszczycę mam już spory czas!!! mój chłopak, oczywiście obecny od początku wiedział że jestem chora i mimo to jestem z nim już 4lata i za to Bogu dziękuję:):) naprawdę... też nie chodzą na basen, w bluzeczkach na ramiączka a mino to jest ze mną, mam nadzieję, że tak zostanie na zawsze...kto wie, może kiedyś mu to zacznie przeszkadzać:( oby nie...
fajnie, że Tobie też się poukładało:)
Witam!!!!!
Mam łuszczycę już 8 lat. Moją druga połówkę poznałam 6lat temu, a jesteśmy ze sobą juz 4,5 roku Jak sie poznaliśmy na początku byliśmy tylko przyajciółmi ,a później przyjaźń przerodziła się w miłość Na początku naszego związku miałam straszne opory aby zdjąć spodnie czy bluskę. Bo miałam na nogach i łokciach ( nie tylko) zawsze mi powtarzał,że nie mam się czego wstydzić. Ale ja nie byłam do końca o tym przekonana. Po długim czasie jakoś pokonałam ten lęk i teraz jest dobrze.
Kiedyś mama mojego chłopaka (w tajemnicy przedmna)zapytała czy nieprzeszkadza mu moja łuszczyca, bo jeżeli tak o lepiej żeby dał sobie spokój. On odpowiedział że nigdy mu to nie przeszkadzało. Powiedział tez bardzo ważne słowa że nie ważne dla niego jest to że mam łuszczycę tylko to jaka jestem, jaki mam charakter Te słowa dodały mi wiele energii do życia
Gdy gdzieś razem idziemy (a zwłaszcza latem) stranie sie wstydzę założyć bluzke na ramiączka dlatego wkładam jeszcze na to bluzę. Zawsze każde mi ją zjąć, ale ja nigdy nie chcę. Nie mam chęci żeby ludzie sie na mnie gapili. Jest to bardzo krępujące. Wtedy mój się na mnie denerwuje. Po długich namowach z jego strony odważam się zdjąć. Zawsze najgorszy jest początek, ale później przyzwyczajam się. Nie lubię kiedy każdy kto przechodzi koło mnie się tak wpatruje. Mój chłopak zawsze mnie pociesza i to mi dodaje otuchy.
Teraz to mogę w domu przed nim na golasa biegac i nawet nie zwracam uwagi na to ile i jak to wygląda. Nawet czasami to on mnie smaruje.
Moim zdaniem chłopak któremu to przeszkadza poprostu nie jest nas wart!!! Jak nie ten to następny. Głowy do góry dziewczyny
Masz racje!! Ale jednak mężczyzni to wzrokowcy i zawsze bedzie ta nepewnośc w naszej podswiadomosci" a co on teraz mysli"?
Czy chodzi Ci o to jak on reaguje na łuszczycę??
Jest bardzo przejęty tą chorobą. Widzi jak mam już dość tego chorubska. Ja już przestaje wierzyć że kiedykolwiek będzie dobrze. Jak się nie smaruje to krzyczy na mnie. Gdyby nie on to nie dałabym rady. On jest dla mnie dużym wsparciem On zawsze jest dobrej myśli, wierzy w to że razem ją pokonamy (doleczymy bo jej nie da się wyleczyć całkowicie)
Mam nadzieje,że o to Ci chodziło. Pozdrawiam
Wysłany: Sro Maj 21, 2008 12:44 am Re: Życie intymne z łuszczyca...(???)
yamila napisał/a:
Hej,na łuszczyycę choruję od 5 lat..i niestety mimo sanatoriów,szpitala i dlugotrwalego leczenia domowego rozmaitymi masciami,kremami nie jest dobrze..Od około 2 lat bardzo sie nasiliła i w zwiazku ztym mam pytanie:jak radzicie sobie na co dzień a propo zycia intymnego?czy jeśli jestescie singlami nie obawiacie sie odrzucenia??Kiedy o tym mówicie,bo przeciez ukrywac sie tego w nieskonczonosc nie da:)..a jesli jestescie już w zwiazkach i łuszczyca pojawila sie w trakcie czy nie zepsuło to czegos miedzy wami w seksie,w intymności??Bo blokada w człowieku i dyskomfort jest silny;/ ,.. Bardzo jestem ciekawa jak wy sobie ztym radzicie..Napiszcie proszę:)..Jestem jeszcze w stanie wyobrazic sobie sytaucje osob które zachorowały bedąc w długotrwalłym związku, małzeństwie,,choc dla nich na pewnio jest to ogromny problem,ale co z osobami które sa młode,wolne i chcialyby zwyczajnie korzystac z zycia:chodzić na randki,zakochiwać się,a czują sie nieatrakcyjne wlasnie przez nasilona łuszczyce..???..Mam 23 lata i nie chce myslec ze z powodu choroby pozostala mi juz tylko samotność i celibat,bo przecież nie o to w zyciu chodzi;) za wczesnie chyba na taki wyrok..Ale nie potrafie sie przełamać,naprawde nie potrafie ..boję sie odrzucenia..Moze gdybym potrafila zaakceptowac wyglad swojej skóry ale za kazdym razem gdy ide pod prysznic zbiera misie na płacz;/;/ 2 lata nie bylam na plazy ani na basenie:( Z chodzeniem do fryzjera nie mam problemow:jeśli pyta mówie wprost,przed znajomymi jeśli pytaja nie ukrywam,ale nie wyobrażam sobie jak to powiedziec Tej osobie;/..Wiec pytam;co z osobami które sa młode,wolne i chcialyby zwyczajnie korzystac zycia:chodzić na randki,zakochiwać się,a czują sie nieatrakcyjne wlasnie przez nasilona łuszczyce..???..
moim zdaniem ważne by być soba i nie zwracać uwagi na to jakim sie jest , ja tez jestem chory i z roku na rok jest coraz gorzej , kiedyś myślałem ze nie znajdę nigdy swojej drugiej połowy ale sie myliłem nie ważny jest wygląd ważne jest raczej to co sie ma w sercu i co czuje sie do drugiej osoby, miłość z czasem sama przyjdzie nie szukaj na siłę to nie popłaca (wiem z doświadczenia). Zycze Tobie i innym aby też znaleźli swoja drugą połowe i wtedy przekonają sie ze choroba nie stanowi wielkiej przeszkody. Trzymam kciuki za wszystkich
Masz racje!! Ale jednak mężczyzni to wzrokowcy i zawsze bedzie ta nepewnośc w naszej podswiadomosci" a co on teraz mysli"?
Czy chodzi Ci o to jak on reaguje na łuszczycę??
Jest bardzo przejęty tą chorobą. Widzi jak mam już dość tego chorubska. Ja już przestaje wierzyć że kiedykolwiek będzie dobrze. Jak się nie smaruje to krzyczy na mnie. Gdyby nie on to nie dałabym rady. On jest dla mnie dużym wsparciem On zawsze jest dobrej myśli, wierzy w to że razem ją pokonamy (doleczymy bo jej nie da się wyleczyć całkowicie)
Mam nadzieje,że o to Ci chodziło. Pozdrawiam
u mnie jest troszke inaczej Moja dziewczyna chce zebym sie leczył ale mi sie juz nie chce:| moze dlatego ze jej to aż tak nie przeszkadza. Co do słów ze nie da sie jej wyleczyć całkowicie myśle też inaczej ze może kiedyś wymyśla coś na ta chorobę w końcu medycyna idzie do przodu:) może to moje złudne nadzieje ...
Masz racje!! Ale jednak mężczyzni to wzrokowcy i zawsze bedzie ta nepewnośc w naszej podswiadomosci" a co on teraz mysli"?
Czy chodzi Ci o to jak on reaguje na łuszczycę??
Jest bardzo przejęty tą chorobą. Widzi jak mam już dość tego chorubska. Ja już przestaje wierzyć że kiedykolwiek będzie dobrze. Jak się nie smaruje to krzyczy na mnie. Gdyby nie on to nie dałabym rady. On jest dla mnie dużym wsparciem On zawsze jest dobrej myśli, wierzy w to że razem ją pokonamy (doleczymy bo jej nie da się wyleczyć całkowicie)
Mam nadzieje,że o to Ci chodziło. Pozdrawiam
u mnie jest troszke inaczej Moja dziewczyna chce zebym sie leczył ale mi sie juz nie chce:| moze dlatego ze jej to aż tak nie przeszkadza. Co do słów ze nie da sie jej wyleczyć całkowicie myśle też inaczej ze może kiedyś wymyśla coś na ta chorobę w końcu medycyna idzie do przodu:) może to moje złudne nadzieje ...
Nadzieje trzeba mieć zawsze. Mojemu chłopakowi tez to nie przeszkadza, ale wie że jeżeli się nie będę smarować to będzie źle. Dlatego mnie tak goni Pozdrawiam
Każdy z nas tu na forum ma partnera ktory jest wyrozumialy co do ł, wspołczujący i wogole bardzo pmaga sie zaleczyć( smaruje zmiany i wspiera gdy jest cos nie tak) , sama mam takiego partnera na ktorego zawsze moge liczyć , w koncu przysiegalismy"w zdrowiu i chorobie", ale chodzi mi o to , że gdy juz dochodzi do sytuacji intymnej, bardzo intymnej( chyba kazdy wie o co mi chodzi) to jest w nas luszczykach taka niepewnosc , wlasnie taka "a co on teraz mysli , czy sie nie brzydzi?" , jednak w erze tzw. "pieknego ciala" , na kazdym kroku widac piekne modelki i modeli na bilbordach , jest ten niedosyt i niepewnosć , ... teraz pewnie ktos napisze " ze jak sie kogos kocha to nie patrzy sie jak ten ktos wyglada , bo wazne jest to co ma w srodku" , owszem zgadzam sie z tym , ale życie na codzień i podtrzymywanie kogos na duchu w chorobie jest czymś innym aniżeli intymnosc. Ja nie ukrywam , balam sie gdy mialam wysyp( a mialam go tylko ok 6 miesiecy) może nie balam ale napewno czulam sie niekomfortowo w sprawach intymnych. Na sczęście teraz juz jest wszystko w porządku:)
Każdy z nas tu na forum ma partnera ktory jest wyrozumialy co do ł, wspołczujący i wogole bardzo pmaga sie zaleczyć( smaruje zmiany i wspiera gdy jest cos nie tak) , sama mam takiego partnera na ktorego zawsze moge liczyć , w koncu przysiegalismy"w zdrowiu i chorobie", ale chodzi mi o to , że gdy juz dochodzi do sytuacji intymnej, bardzo intymnej( chyba kazdy wie o co mi chodzi) to jest w nas luszczykach taka niepewnosc , wlasnie taka "a co on teraz mysli , czy sie nie brzydzi?" , jednak w erze tzw. "pieknego ciala" , na kazdym kroku widac piekne modelki i modeli na bilbordach , jest ten niedosyt i niepewnosć , ... teraz pewnie ktos napisze " ze jak sie kogos kocha to nie patrzy sie jak ten ktos wyglada , bo wazne jest to co ma w srodku" , owszem zgadzam sie z tym , ale życie na codzień i podtrzymywanie kogos na duchu w chorobie jest czymś innym aniżeli intymnosc. Ja nie ukrywam , balam sie gdy mialam wysyp( a mialam go tylko ok 6 miesiecy) może nie balam ale napewno czulam sie niekomfortowo w sprawach intymnych. Na sczęście teraz juz jest wszystko w porządku:)
Ja w sprawach intymnych nie mam problemu. On sie tego nie brzydzi i nigdy by tak nie pomyślał. Jeżeli chłopak,mąż kocha twoje ciało na codzień (całuje je, dotyka, ogląda ) To wydaje mi sie,że życie imtymne to już nie taki problem. No chyba że chłopak wcześnej nie był przyzwyczajony do ł. (np. jej nie widział). Moim zdaniem jak już przezwyciężyłam nagość przed nim i sama się oswoiłam z tą wiadomością to było znacznie łatwiej U mojego faceta nidgy nie widziałam żeby jakoś się krępował, czy brzydził. Dlatego nie odczuwałam takich lęków. Może jak bym zobaczyła,że jakoś krzywo patrzy to napewno nie czułabym się dobrze!!! To jest moje zdanie
Witam...
Wszyscy pięknie piszecie i na pewno macie racje, ale ja mimo wszystko jestem załamana. Choruje od 3 roku życia (mam 23 latka). Jak do tej pory ciapki pojawiały mi się co 3-5 lat, ale udawało mi się w miarę szybko ich pozbyć i miałam spokój. Dlatego ciągle mam problem z tłumaczeniem się komukolwiek, co mi jest. Obsypało mnie w lutym i narazie nie mogę się pozbyć. Powoli jestem u kresu załamanie. Macie racje miłość wszystko przetrwa. A co jak jestem już sama? Raczej chwalenie się chorobą nie sprzyja nowej miłości. Obecnie najchętniej bym nie wychodziła z domu - niestety tak się nie da Studia, praca, znajomi... ale przyjaciół raczej niewiele, bo ciągle mam dołek i chyba sama ich do siebie zniechęcam. Nie wiem co robić... robi się ciepło, chciałabym wskoczyć, jak w zeszłym roku w jakąś spódniczkę, krótką bluzeczkę, a tu każde wyjście z domu to jest płacz. Nigdy w życiu nie miałam ł. na twarzy - teraz mam wiele ludzi pyta, a mi na samą myśl o odpowiedzi chce się płakać. Jak tu znaleźć sobie miłość, żeby być szczęśliwszym i przebrnąć przez to z kimś bliskim? Ja chyba nie potrafię. Zauważyłam, że sama się wycofuje z każdej nowej znajomości, żeby tylko nie mówić. Wiem, że jest wielu chłopaków, którzy by to zaakceptowali, ale wydaje mi się, że chyba nie o to chodzi w miłości, żeby być z kimś z rozsądku, bo "kocha mnie, a nie moje ciało"? Sama nie potrafię wyjść do ludzi... i chyba przez to jest mi tak przykro i tak się dołuje codziennie. Pewnie wszyscy powiecie, żebym sie trzymała, ale ja już chyba nie potrafię Wiem, że mają ludzie gorzej, są gorsze choroby i problemy, ale co zrobić, żeby w to uwierzyć i nauczyć się żyć z chorobą. Mam ją ok. 20 lat i się nie nauczyłam... Podziwiam was, że potraficie myśleć optymistycznie. Też kiedyś umiałam, a przez ostanie 1,5 roku mi się wszystko zawaliło: rozpadł mi się 4-letni związek... straciłam pracę... a przy tym i sens do życia. Fakt, że teoretycznie się wtedy tym nie przejęłam, bo obiecałam sobie, że nie będę się stresować, żeby mnie nie obsypało. Wytrzymałam... a teraz powstały nowe nadzieje, zakochałam się i rozczarowałam - nie ma to związku z chorobą, ale podejrzewam, że przez takie silne rozczarowanie własnie mi wróciła... walczyłabym dalej, ale w ciapki już nie potrafie
Troszkę się rozpisałam, ale to moja historia i jestem ciekawa, co powiecie na moje życie w szarych kolorkach?
Witam...
Wszyscy pięknie piszecie i na pewno macie racje, ale ja mimo wszystko jestem załamana. Choruje od 3 roku życia (mam 23 latka). Jak do tej pory ciapki pojawiały mi się co 3-5 lat, ale udawało mi się w miarę szybko ich pozbyć i miałam spokój. Dlatego ciągle mam problem z tłumaczeniem się komukolwiek, co mi jest. Obsypało mnie w lutym i narazie nie mogę się pozbyć. Powoli jestem u kresu załamanie. Macie racje miłość wszystko przetrwa. A co jak jestem już sama? Raczej chwalenie się chorobą nie sprzyja nowej miłości. Obecnie najchętniej bym nie wychodziła z domu - niestety tak się nie da Studia, praca, znajomi... ale przyjaciół raczej niewiele, bo ciągle mam dołek i chyba sama ich do siebie zniechęcam. Nie wiem co robić... robi się ciepło, chciałabym wskoczyć, jak w zeszłym roku w jakąś spódniczkę, krótką bluzeczkę, a tu każde wyjście z domu to jest płacz. Nigdy w życiu nie miałam ł. na twarzy - teraz mam wiele ludzi pyta, a mi na samą myśl o odpowiedzi chce się płakać. Jak tu znaleźć sobie miłość, żeby być szczęśliwszym i przebrnąć przez to z kimś bliskim? Ja chyba nie potrafię. Zauważyłam, że sama się wycofuje z każdej nowej znajomości, żeby tylko nie mówić. Wiem, że jest wielu chłopaków, którzy by to zaakceptowali, ale wydaje mi się, że chyba nie o to chodzi w miłości, żeby być z kimś z rozsądku, bo "kocha mnie, a nie moje ciało"? Sama nie potrafię wyjść do ludzi... i chyba przez to jest mi tak przykro i tak się dołuje codziennie. Pewnie wszyscy powiecie, żebym sie trzymała, ale ja już chyba nie potrafię Wiem, że mają ludzie gorzej, są gorsze choroby i problemy, ale co zrobić, żeby w to uwierzyć i nauczyć się żyć z chorobą. Mam ją ok. 20 lat i się nie nauczyłam... Podziwiam was, że potraficie myśleć optymistycznie. Też kiedyś umiałam, a przez ostanie 1,5 roku mi się wszystko zawaliło: rozpadł mi się 4-letni związek... straciłam pracę... a przy tym i sens do życia. Fakt, że teoretycznie się wtedy tym nie przejęłam, bo obiecałam sobie, że nie będę się stresować, żeby mnie nie obsypało. Wytrzymałam... a teraz powstały nowe nadzieje, zakochałam się i rozczarowałam - nie ma to związku z chorobą, ale podejrzewam, że przez takie silne rozczarowanie własnie mi wróciła... walczyłabym dalej, ale w ciapki już nie potrafie
Troszkę się rozpisałam, ale to moja historia i jestem ciekawa, co powiecie na moje życie w szarych kolorkach?
Nie wiem jak inni ale ja wypowiem się za siebie...
Nie jestem osobą, która myśli tylko pozytywnie i optymistycznie. Tak jak u ciebie, mam wzloty i upadki, dobre i złe dni/miesiące. Nie napiszę ci żebyś się trzymała, bo mnie osobiście jak jestem w dołku to słowa mało pomagają. Jednak radzę ci porozmawiać z kimś z twoich przyjaciół, najbliższych. To, że jest ich coraz mniej jest nie tylko twoją winą, oni też okazali się zbyt słabi aby ci pomóc przez to przebrnąć. Czasami wystarczy razem pomilczeć, prawda? Jak potrzebujesz się zamknąć i to ci właśnie pomoże, to tak zrób i przeczekaj najgorsze. Jeśli wiesz, że jednak pomoże ci rozmowa, to sama ją "zorganizuj" i się wygadaj a tym prawdziwym przyjaciołom powiedz, że masz zły czas i żeby byli cierpliwi Dla mnie moje choroby są istotne i to ja muszę się z nimi zmagać, więc mówienie iż są gorsze, cięższe... na niewiele się zda, choć czasem sprowadza na ziemię Myślę, że za dużo zwaliło się na głowę i wysyp jest tego dowodem. Przypuszczam, że jak się sytuacja uspokoi to i łuszczyca da się zaleczyć.
No to do miłego, pozdrawiam
Wiek: 48 Dołączył: 10 Lip 2006 Posty: 928 Skąd: Polska
Wysłany: Pią Maj 30, 2008 5:00 pm
Być może ten twój 4 letni związek nie byl tym związkiem, którym powinien być. Ja jak poznałem swoją żonę bylem strasznie obsypany, zresztą zawsze gdzieś mam wysypy szczegolnie na dłoniach i twarzy, ale jakoś ona nawet nie zwróciła na to uwagi. W pierwszy dzień powiedziałem jej na co choruje, ona nie miala pojęcia co to za choroba, ale o nic też nie pytała, poprostu powiedziała mi, że jej to nie przeszkadza. Ja mówiąc jej o chorobie mając już wiele za sobą powiedziałem jej jedno, że nie jest to zaraźliwe, bo często ludzie się tego boją, ale chyba sama choroba ją nie interesowała, nie zwracała na nią uwagi. Każdemu z nas jest ciężko z tym żyć, każdy z nas ma dni, w których ma dość tej choroby, ale tak już jest my z tym żyjemy inni z innymi chorobami. A ja teraz mam dodatkowy problem, łuszczycę olałem, ale mam coś na płucach guza wielkości 3 cm na 4 cm leczę się już od grudnia bezskutecznie, lekarze nie mają pojęcia co to i cóż mi zostało jedno operacja wyznaczona na lipiec, będą mi usuwać albo kawałek płuca albo całe i być może węzzły chłonne bo i one są powiększone. Cóż mam rodzinę, córeczkę 13 miesięczną i dla nich warto to robić,a łuszczyca cyba teraz mniejszy problem d tego co mam.
Ale strach jest niezły bo moja mama zmarła po operacji płuca miala całe usunięte i zmarła kilka ty. po operacji.
Także od łuszczycy się nie umiera a żyć warto pomimo wielu ciężkich dni
A tak do tego co napisałem może ktoś zna lekarzy i coś powie mi na temat kliniki w Gdańsku, na temat operacji płuc itp położona jest ona na ulicy Dębinki - może któś pochodzi z Gdańska
niestety nie jestem z Gdańska, ale też jestem z Tobą...
dziękuję Wam, trochę to forum może zmieni moje nastawienie i może się przekonam, żeby zacząć mówić, ale póki co jeszcze troszkę czasu potrzebuje... może nowym osobą tak, ale najtrudniej powiedzieć tym, co znam ich od kilku lat, a nic nie wiedzą, np. dzisiaj się mnie kumpel zapytał, czemu nie chodze w miniówkach, odpowiedziałam, że chodziłam w zeszłe wakacje, a teraz nie, bo nie i koniec tematu mam znacznie lepszy nastrój, bo od ostatniego mojego postu byłam u lekarza i wygoiło mi się na twarzy, więc i uśmiech wrócił nie wiem na jak długo, ale oby się teraz polepszało, bo coraz cieplej, więc fajnie byłoby się pokazać
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum