Podziwiam Cię, za odwagę i za podejście do życia, ja nie potrafię tak szczerze o ł mówić, oprócz najbliższej rodziny i mojej najlepszej przyjaciółki nikt nie wie ( w tym sensie że nikomu nie powiedziałam na co choruje - bo przecież ślepi nie są). Bardzo dużo kosztowalo mnie powiedzenie o wszystkim swojej przyjaciółce - powiedziała mi tylko że przecież nie skóra jest ważna tylko człowiek. Ale z innymi już tak super nie jest(zwłaszcza z facetami).
Ja mam wiele wymowek, najczęściej że jest to uczulenie. Kiedyś koleżanka z pracy powiedziała że chyba znów się "witałam z moim alergenem" bo jestem cala w ciapki - a przecież to tylko stres, bo praca do oddania, bo projekt nowy trzeba zamknąc a czasu coraz mniej, bo egzamin, itd itp. i tak jest w kółko stres powoduje wysyp a wysyp jeszcze wiekszy stres... i jak tu sie nie załamać? I give up!!
a jeszcze jedno w zeszłym roku bylam na wakacjach w Grecji. tam ludzie nie zwracali na mnie uwagi a i spotkalam kilka osób którzy mieli podobne problemy skorne ... i jak to jest że tam ludzie byli życzliwi?
A nie lepiej powiedzieć co Ci jest?? Jak mnie się ktoś pyta co mi jest to odpowiadam. Nie maskuje się żadnymi uczuleniami itp. bo to do niczego nie prowadzi, a może szkodzić i prowadzić do niemiłych sytuacji.
Jak idziemy na plażę, to nasza psychika wmawia nam, że wszyscy się na nas gapią, bo wiemy, że jesteśmy obsypani. W rzeczywistości tak nie jest. Fakt, że czasem ktoś zerknie i to wszystko, to normalne. Takich co się wpatrują jest naprawdę mało i niech się gapią - nie nasza wina, że są niewychowani.
Także nie ukrywajcie się z tym, bo tylko się pogrążacie w swoim "światku".
Paweł, święte słowa!!!! Kiss, nie ma co zamykać się w światku ł. To prowadzi tylko do błędnego koła w postaci wysypów. Im szybciej obudzisz się z tego stanu tym lepiej. Ja już nie dołuję się i naprawdę lepiej mi się żyje. Myślisz, że się nie bałam? Jak cholera!!!! Ale raz kozie śmierć. Efekt był super - nie spodziewałam się takiej reakcji !!!!
Witajcie, jak tam nastroje? Mam nadzieję, ża zaraziłam swoim optymizmem kogoś z Was
Dziś maiałam fajny dzień, naprawdę, zycze każdemu takich "akcji". Jak już pisałam wczesniej, u mnie w pracy są panie, które mają Ł. Wyszłam po naradzie na papieroska. Zaraz za mną wpadły panie w tym samym celu. Jedna z nich ma mocno zaawansowaną łuszczycę. Od progu woła: "Monia, mam skierowanie do szpitala na maj, kołuj sobie to raźniej będzie". No tak rozbawiła mnie jej reakcja, że cały dzien chodziłam z uśmiechem. Ta pani, zawsze chodziła skryta, czuła się gorsza, bo choruje. Dzisiejszy okrzyk sprawił, że każdy miał uśmiech na twarzy, taki pozytywny uśmiech. Po tylu latach ukrywania ł. postanowiła przestać się ukrywać. To było fajne. Trudno, trzeba kołować skierowanie na ten sam termin i szpital, żeby "wspomóc kurację" znajomej z pracy
A w sklepie? Kabaret za darmo. Wchodze raniutko, głowa w górze, uśmiech na twarzy, a ręce na wierzchu. Pani, która wczoraj mnie "oparszywiła" zrobiła się blada w sekundzie, a potem czerwona. Dorota, podeszła do lady i zaczęła podawać zakupy. Tamta, stoi. Ja szczebioczac z Dorotą nie zwracałam uwagi. W koncu babsztyl podszedł i przeprosił. Powiedziała, że wczoraj przestudiowała kilka stron o łuszczycy i teraz wie, ż zachowała się nagnnie. Obiecała, że nikomu takiej przykrości nie zrobi.
Dzień zaliczam do udanych i każdemu z Was takich zyczę. Trzymajcie się Kochani
witam:)) podziwiam . bardzo budujace jest to co piszesz. mi daje duzo optymizmu, dzieki. staram sie tez zaczac tak to traktowac bo dosc juy tego ukrzwania sie. o efektach obiecuje poinforowac. ps, mam pytanko czy takie kuracje szpitalne cos pomagaja ...
Wysłany: Pią Mar 13, 2009 11:32 pm Nurtujące pytanie
Witam wszystkich serdecznie,sam nie jestem chory,ale mój dziadek cierpiał na tą chorobę i jeden z jego synów ją odziedziczył-więc trochę to znam i w związku z tym nurtuje mnie takie pytanie-czy jeśli byłoby takie miejsce w waszej okolicy gdzie można by skorzystać ze specjalistycznego naświetlania przy okazji wypić kawkę pogadać skorzystać z usługi fryzjera,lub kosmetyczki-czy korzystalibyście z takiego miejsca?
Wszelkie opinie będą mi bardzo pomocne i za wszystkie z góry serdecznie dziękuję
Dragonnia ja dopiero uczę się optymizmu. Z reguły spotykałam ludzi którzy byli na tyle "wychowani" ze nie liczył sie dla nich wgląd mojej skóry, ale zdarzali się tacy z którymi "spotkania' dość mocno przeżyłam.
Uczę się optymizmu i otwartości, staram się nie przejmować już każdym spojrzeniem na moje krostki na twarzy czy dłoniach, ciało jednak ukrywam (długi rękaw i spodnie to moja codzienność) niestety częściej spotykam się z negatywnym nastawieniem ludzi do pani Ł.
dziś np. dowiedziałam się że znajoma mojej mamy (mająca Ł) zostanie zwolniona z pracy bo jest nieestetyczna i nie pasuje do zespołu,
Kiss, to co napisałaś o estetyczności wyglądu to ...., a nie będę tu bluzgać. Chamstwo jest, było i będzie w naszym społeczeństwie. Niestety, duzo od nas zależy jak do tego będziemy podchodzić. Przkre? A pewnie, że przykre ale prawda jest taka, że najwięcej krzywdy zrobimy sobie sami złym nastawieniem.
Odkąd zmieniłam podejście do durniów i choroby, zauważyłam mega postępy w leczeniu. Cały czas chodzę pozytywnie nastawiona do życia, trudności biorę jak jakieś przejscie (wiem, naiwna optymistka), a jak trafię na jakiegoś człeka z Ciemnogrodu, to zwyczajnie puszczam wodze i mówię co myślę (jak mocno mnie sporowokują to nie przebieram w słowach). Na szczęście takich sytuacji jest coraz mniej. A efekty działania już mam. Moja choroba ustępuje. Zapraszam do wątku o Krostowicy i Aptekach Calendula.
Mordki kochane, głowy do góry i nie dajmy się !!!!! Skoro mnie - dotychczasowej pesymistce - udało się zmienić nastawienie to i Wam się uda. Wierzę w Was mocno. Dzięki Wam odzyskałam chęć do życia, także teraz ja Was będę dopingować.
Lepiej mi powiedzcie jak rzucić palenie - tego przeskoczyć nie mogę, a stosowałam już prawie wszystko
Dragonnia ,fajnie ze myslisz optymistycznie. Ale kazdy dzien przynosi nam inne wrazenia. Ciebie przeprosila ekspedientka w sklepie,pomaga Ci masc wiec mowisz ze zycie jest piekne. A kogos innego spotykają w jakims dniu same przykrosi ,wiec trudno wtedy o optymizm i o zachwyty nad zyciem. Ale ogolnie trzeba myslec optymistycznie, choc czasem naprawde trudno....
Ewa, moja choroba to naprawdę szczyt góry lodowej. Życia nie mam usłanego różami, naprawdę. Codziennie walczymy z tatem o życie mamy, operacja na sercu nie bardzo pomogła i każdy dzień to walka o oddech mamy, walka z dusznościami itp. Sam tato też cierpi na chorobę wieńcową, więc sama widzisz, że "mam wesoło". Ja z kolei urodziłam się z wadą serca - lekarze dla mnie to już jak kumple - szczególnie kardiolodzy. Pracę mam może ciekawą ale ...za 1100 zł na rękę i szefa co stosuje mobbing, a sam jest pracoholikiem. Mówią - zmień pracą - ok, tylko tutaj pracy nie ma ot tak sobie. Mój chłopak pracuje za 960 zł na rękę.
Do tego dochodzą problemy dnia codziennego - jak u każdego. Do tego wszystkiego doszła jeszcze Krostkowica. Wtedy załamałam się. Na szczęście trwało to krótko. Miałam dość wiecznego płaczu - czemu? BO TO NIC NIE POMAGA. Stwierdziłam, że lepiej i tak już nie będzie, więc zaczęłam cieszyć się każdym dniem i każdą chwilą.
Jak będę przejmować się przykrościami innych zidiociałych ludzi, to faktycznie wyląduję w trumnie w wieku 35 lat. Wiem, że łatwo nie jest, nie każdy ma tyle siły by stawiać czoła wszelkim przykrościom. Ale ja nauczyłam się tego i uważam, że mogę dopingować innych. Także Twój post jest troszkę atakujący mnie. Celowo opowiadam Ci bardzo skrótowo o swoim życiu. Żeby Krostkowica była jedynym moim problemem, to nawet nie pisałabym na tym forum, bo potraktowałabym to jak jakiś problem częściowy. Czy mi jest łatwo? Czy każdy dzień przynosi mi tylko radości? Otóż nie. Radości mam bardzo mało - takich co dzień przynosi.
Maśc mi pomogła, fakt. Ręce w końcu nie bolą. To jest dla mnie wielka radość, bo przespałam noc normalnie. Po przebudzeniu wiesz o czym pomyślałam? O forum i Was, żeby polecić ten lek. Nie myślałam o kawie, spacerze, czy o tym, co jutro mnie spotka w pracy. Myśli moje powędrowały własnie w tą stronę. Zeby poradzić innym kolejną szansę na zaleczenie choroby.
edit: Przeprosiny eksepedientki - dla mnie to żadna radocha, zeby skakać do góry.. Ot kolejny człowiek, który potrafi jednak przeprosić. Pierwsze wrażenie na mnie zrobiła i tyle. Fajnie, że przeprosiła ale nie traktuję tego jak jakiegoś wyczynu olimpijskiego.
Jesli kogoś rażą moje wypowiedzi lub są zbyt optymistyczne to wystraczy powiedzieć. Z piszącego forumowicza stanę się czytaczem.
Dragonnia jesli Cie urazilam to bardzo przepraszam.Ale chyba mnie zle zrozumialas. Choroba mi na szczescie bardzo nie dokucza i moze nie rozumiem ze dla Ciebie wielkim szczesciem jest to ze zagoily Ci sie dlonie. Dla mnie jak trafnie napisalas to tylko wierzcholek gory lodowej. Tez mam inne problemy i dramaty. Twoje posty w zaden sposob mnie nie razą .Wiesz ja jestem urodzoną pesymistką i rzeczywiscie moze nie umiem cieszyc sie z malych ,dobrych zdarzen. Ale nigdy nie jest za pozno na nauke. Jeszcze raz przepraszam i chyba juz nie bede za duzo pisac bo zdaje sie ze nie umiem pocieszac ludzi.
Tak, słowo pisane nie zawsze odzwierciedla to, co chce się wyrazić. Żeby było jasne - BROŃ BOŻE NIE POGNIEWAŁAM SIĘ ANI TEŻ URAZIŁAM. To nie tak. Poprostu dyskutujemy Ty wyraziłaś swoje zdanie, ja swoje i w efekcie mamy wartosciową dyskusję zarówno dla nas jak i innych.
Kiedyś tez cieszyłam się z wielkich rzeczy, tylko takie sprawiały, że uśmiech miałam na ustach. Po sercowych epizodach z mamą i jej "próbach przejścia na drugą stronę", zaczęłam dostrzegać te maleńkie. I tak mozolnie, latami uczyłam się cieszyć wszytkim co choć troszkę jest pozytywne.
Każdy z nas przechodzi dramaty. Dziś nie używam słowa "śmierć". Doświadczenia życiowe tak mnie przeraziły, że to słowo wywiera na mnie piorunujące wrażenie i zwyczajnie mnie przeraża. Znajdę tysiąc innych słów zastępczych, by o tym mówić. I chociaż jeszcze dużo lat przede mną i troszkę za mną, to zamierzam dalej brnąć w optymizm. Mam nadzieję, że mi go wystraczy.
Jedyną wadę jaką nabyłam przez tą ciąglą walkę ze wszytkim, to taką, że przy jakiejkolwiek próbie ataku w moją osobę, bądź najbliższych, robię się pyskata i nie przebieram w słowach. Życie nauczyło, że tak powiem. W takich sytuacjach miewam ostatnie zdanie. Uważam to za wadę, bo wtedy puszczają mi nerwy.
Ewa, nie myśl, że mam Ci cokolwiek za złe. Rozumiem Ciebie doskonale. Nie ma co się obrażać i ja nie zamierzam. Trzymaj się.
A ja jestem zdania ze, kilka zlych slow na temat naszej chorobki, od osob nie zawsze majacych pojecie o tym, nie powinno nam pozwalac sie podlamywac. Mozna sie tego wstydzic ale, nie przejmowac sie glupimi uwagami. Sam niejednokrotnie doswiadczylem . A jak juz obiecalem , w tym roku jade na plaze!!! To dopiero jest wyzwanie, a mieszkam tak blisko morza i nie jezdzilem. Pewnie bedzie to ciezkie doswiadczenie , ale co mi tam. Nie nasza wina ze tyle ludzi mimo xxl wieku jest tak daleko w tyle.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum